Warkocz ze Szmaragdowego Morza to opowieść podrzucona fanom, która wchodzi w skład czterech Tajemniczych Projektów tworzonych przez Sandersona. Jak na możliwości tego pisarza jest to książka dość krótka, liczy sobie 'zaledwie’ 411 stron. Czyta się ją lekko i szybko. Brak tutaj charakterystycznego dla Brandona patosu i rozbuchanej epiki. Znając prozę Sandersona, pozycja ta z pewnością zaskakuje i jest kolejnym przykładem jak wszechstronnym i elastycznym pisarzem jest Sanderson. Książka napisana jest 'z jajem’ i humorem, charakteryzuje się ciekawą trzecio-osobową narracją i dobrze skonstruowanymi postaciami.
Opowieść osadzona jest w Cosmere i osoby zaznajomione z innymi książkami Sandersona na pewno odnajdą tutaj wiele aluzji i powiązań do tego uniwersum. Natomiast dla osób nie znających prozy tego autora, będzie to fajna, lekka lektura, opowieść z niezwykle ciekawego świata. Akcja toczy się szybko, a my doświadczymy kilku zaskakujących zwrotów akcji.
Po krótce, historia koncentruje się na niewyróżniającej się niczym dziewczynie o imieniu Warkocz i jej ukochanym, Charlim. Po uprowadzeniu chłopaka przez złą Czarodziejkę, dziewczyna musi wyruszyć w daleką, niebezpieczną podróż aby odzyskać przyjaciela. Fabuła osadzona jest w oszałamiającym, magicznym świecie, gdzie największe zagrożenie stanowią zarodniki spadające na planetę z otaczających ją dwunastu księżyców. Zarodniki tworzą wielkie morza, po których można żeglować, choć wiąże się to z wielkim ryzykiem. Podczas podróży z Warkocz spotykamy niezwykłe istoty i ciekawe postacie, zagłębiamy się w tajemnice, jedne łatwiejsze inne trudniejsze do rozwiązania. Mimo iż sama opowieść charakteryzuje się pewną niewinnością i prostodusznością, ma wielki urok i jest świetnie napisana. Sanderson nie opublikował debiutanckiej, naiwnej książki, pozycja jest dopracowana w każdym szczególe i wywołuje u czytelnika taki efekt, który chciał osiągnąć autor.
Mimo iż fabuła nie jest skomplikowana, sympatia do bohaterów i rozterki z którymi się borykają, sprawiają że trudno oderwać się od tej pozycji. Nie dostaniemy tutaj epickich bitew, ale doświadczymy tego charakterystycznego dla Sandersona pieczołowitego dopracowania szczegółów i niesamowitego, rozbudzającego wyobraźnię świata. Postacie nie posiadają nieziemskich, magicznych zdolności, a ich bohaterskie czyny wypływają raczej z miłości, pogodzenia się z własnymi słabościami i wykorzystaniem sprytu i intelektu.
Wydanie w twardej oprawie jest piękne i dopracowane. Wydawnictwo wykorzystało dzieła Howarda Lyona, który jest odpowiedzialny zarówno za okładkę jak i piękne ilustracje wewnętrzne. Książka prezentuje się w rzeczywistości lepiej niż na zdjęciach i fajnie postawić taką pozycje na półce. W tłumaczeniu nie zauważyłam większych wpadek, czcionka jest dość mała, ale nie na tyle aby sprawiać trudności w czytaniu. No i te ilustracje w środku, ciężko było się powstrzymać przed przeglądnięciem ich już na samym początku i zaspoilerowaniem sobie książki.
W ostatecznym rozrachunku książka bardzo mi się podobała, tym bardziej że spodziewałam się czegoś innego, bardziej naiwnego. Spokojnie mogę ją polecić osobom które szukają czegoś lekkiego, dość prostego w przekazie, choć zaskakującego. Osobiście, nawet jakby fabuła książki nie przypadła mi do gustu, to jako nieuleczalna sroka książkowa, chciałabym tą pięknie wydaną, zieloną pozycje, aby stała w mojej biblioteczce.
Warkocz ze Szmaragdowego morza
Recenzja opowieści z Cosmere - Warkocz ze Szmaragdowego Morza.